Rak piersi jest jedną z najczęściej występujących chorób wśród kobiet w Polsce. Szacuje się, że z obecnie żyjących na chorobę tę zapadnie co 14 Polka. Dodatkowo niepokojące jest, że tendencja zachorowalności stale rośnie. Nowotwory złośliwe są najczęstszą przyczyną zgonu kobiet po 65. roku życia, rak piersi natomiast wśród kobiet w wieku 40-55 lat.
Jednakże z trzech zdiagnozowanych kobiet, jedna będzie miała niegroźne guzy, które nie będą wymagały leczenia przy użyciu chemioterapii i operacji, tak bardzo obciążających dla organizmu. Naukowcy pracują nad pigułką pozwalającą wychwycić te odmiany raka, które będą guzami łagodnymi, nie wymagającymi inwazyjnego leczenia. Diagnozowanie i leczenie zmian w piersiach kobiet pochłania rocznie około 4 miliardów dolarów, a mowa tu wyłącznie o zmianach, które nie zagrażają bezpośrednio ich życiu. Zespół lekarzy, z profesorem Gregiem Thurberem z Uniwersytetu Michigan na czele, pracuje nad pigułką, która ma przyspieszyć i ułatwić diagnozowanie tej choroby.
Obecnie najpopularniejszą metodą diagnostyczną jest mammografia. Pozwala ona znaleźć w piersiach guzy w początkowej fazie, jeszcze zanim można je wyczuć pod skórą. Nie można odmówić tej metodzie zasług, jednak naukowcy uważają, że nie jest ona dostatecznie precyzyjna, ponieważ widać na niej wszystkie zmiany, w tym również guzy łagodne, które nie stanowią zagrożenia życia pacjentek. Powoduje to, że ponad 30% z nich poddawana jest profilaktycznemu, lecz inwazyjnemu leczeniu, opierającemu się na chemioterapii lub operacji. Z drugiej strony szacuje się, że badanie mammograficzne nie wykrywa od 10 do 40% ognisk nowotworów złośliwych. Na błędną diagnozę narażone są szczególnie kobiety młode, u których z uwagi na budowę piersi i gęstą, gruczołowatą tkankę, zmiany te nie są wychwytywane przez obraz RTG. A w przypadku tej choroby im późniejsza diagnoza, tym mniejsze szanse na całkowite wyleczenie.
Amerykański profesor uważa, że dla właściwej diagnostyki niezbędne jest obrazowanie molekularne. Krokiem do tego celu ma być właśnie stworzona przez jego zespół pigułka, która po spożyciu daje precyzyjne informacje dotyczące lokalizacji i rodzaju guza. Zawiera bowiem w składzie specjalny barwnik, przenikający do tkanek i wiążący się z komórkami nowotworowymi, w zmienionej zapalnie tkance oraz w naczyniach krwionośnych, za pomocą których guz się odżywia. Następnie pierś naświetla się promieniami podczerwieni, a zmiany złośliwe zaczynają świecić fluorescencyjnym światłem. Zmiany łagodne takiego światła nie emitują, więc w ten sposób można odróżnić te dwie odmiany nowotworu. Pozwala to również ujawnić zmiany, które nie zostały jeszcze wykryte.
Użycie światła podczerwonego jest całkowicie bezpieczne. Przenika ono bowiem do tkanek głębokich, nie uszkadzając przy tym DNA. Podanie barwnika doustnie zamiast dożylnie jest również dla pacjentek bezpieczniejsze, zdarza się bowiem, że pacjenci ciężko reagują na zaaplikowane dożylnie barwniki. Pigułka pozwala odróżnić typ nowotworu, nie pozwala jednak na ocenę, czy komórki rakowe charakteryzują się szybkim czy wolnym wzrostem. Trwają więc dalsze prace, które pozwolą za pomocą substancji dodanej do pigułki ocenić stopień agresywności raka.
To umożliwiłoby precyzyjne diagnozowanie zagrożenia i zoptymalizowanie procesu leczenia, dobierając nie za silną, ale również nie za słabą jego metodę. Na razie działania pigułki testowane są na myszach, a ich wyniki wypadają obiecująco. Jeśli wszystko będzie szło zgodnie z planem, być może niedługo będzie ją można stosować również u ludzi.
Dodaj komentarz